Zarówno podczas pierwszej, jak i drugiej wojny światowej, zdarzało się, że samoloty były porzucane przez pilotów w trakcie lotu. Wiele osób zastanawia się, w jaki sposób podniebne maszyny kończyły swój żywot. Okazuje się, że niektóre z nich mogły przelecieć jeszcze spory dystans. Przykładem jest pewien myśliwiec, który w samotności przemierzył kilka państw. MIG-23 wystartował 4 lipca 1989 roku z rosyjskiej bazy zlokalizowanej pod Kołobrzegiem. Pułkownik Skurdin zauważył, że silnik traci moc, a samolot niebezpiecznie schodzi w dół. Sprawiło to, że pilot podjął decyzję o skoku ze spadochronem.
Historia myśliwca MIG-23
Skurdin był przekonany, że jego maszyna dawno uległa zniszczeniu poprzez bliskie spotkanie z morzem. Okazało się inaczej! Myśliwiec niespodziewanie odzyskał pierwotną moc, dzięki czemu pokonał o wiele dłuższą trasę, niż zakładano. Wzniósł się na wyżyny i rozwinął prędkość około 700 km/h, co było prawdziwym zaskoczeniem. Samolot został skierowany na zachód. Przeleciał nad NRD, RFN, Holandią, aż dotarł do Belgii. W między czasie został przechwycony przez amerykańskie myśliwce. Warto jednak wspomnieć, że nie został zestrzelony, ponieważ istniało duże ryzyko, że jego pozostałości spadną na obszar zabudowany.
Katastrofa w Belgii
Historia MIG-23 nie zakończyła się szczęśliwie. Jego podróż musiała zostać przerwana w Belgii, ponieważ paliwo znajdujące się w baku uległo wyczerpaniu. Sprawiło to, że rozbił się on w miejscowości Kortrijk, a wyniku katastrofy zginął 19-latek. Późniejsza ekspertyza dowiodła, że myśliwiec leciał sam przez około 69 minut!
Rosyjski SU-35S wpadł do Morza Ochockiego
W bieżącym roku również miało miejsce zaskakujące zderzenie z udziałem opuszczonego samolotu. Ostatniego dnia lipca 2021 roku rosyjska maszyna SU-35S przeleciała „bez opieki” ponad 300 km, a następnie wpadła do Morza Ochockiego u wybrzeża Sachalinu. W historii miały miejsce loty, które zakończyły się szczęśliwie. W Polsce 1931 roku samolot Lublin R-XIV sam wylądował w polu, dzięki czemu obyło się bez większych strat.