Chocim – twierdza dwóch wiktorii

Chocim na południowym brzegu Dniestru jest znany z bitwy pod tym miastem, kiedy to wojska Rzeczpospolitej pobiły Turków. A właściwie z dwóch bitew, obu wygranych przez Polaków i ich sojuszników. Bitew często mylonych z sobą.

Dziś twierdza w Chocimiu składa się z okolonego murem zamku, wewnątrz którego stoją trzy budynki i zewnętrznego pierścienia ceglanych umocnień, ograniczających obszar pół kilometra kwadratowego. Z historii natomiast wiemy, że wojska, które broniły zamku liczyły 55 tys. żołnierzy i czeladzi. Jak mogły się one tam pomieścić? Łącznie ze sztabem, stajniami, wozami transportowymi, prowiantem dla ludzi i koni i opałem? To proste. Bitwy toczyły się na przedpolach. Dlatego zamek zachował się w dobrym stanie.

Pierwsza bitwa pod Chocimiem

Wojnę w 1621 r. wywołali Turcy nie mogąc znieść ekspansji polskiej w Mołdawii i Kozackiej na wybrzeżu Morza Czarnego. Dla Imperium Osmańskiego, najpoważniejszej siły zbrojnej na świecie, nie do pomyślenia było, żeby niedomyci Kozacy napadali na tureckie porty, czy plądrowali przedmieścia Stambułu, nie licząc zdobycia przez nich Warny i Trabzonu, na ziemiach tureckich.

Na Polskę ruszyło ok. 100 tys. wojska. Po prawie półrocznym marszu Turcy dotarli pod Chocim. Tam stawił im czoła hetman wielki litewski Jan Karol Chodkiewicz, mający pod sobą 50 tys. Polaków, Niemców, Rusinów i Kozaków, a także prywatną, najemną armię Lisowczyków, żyjącą z rabunków – a więc tanią i pewną.

Okopali się oni wszyscy kilkaset metrów na wschód od zamku. Ich obóz, wielkości 2 x 2 km obwałowano, używając jako dodatkowych umocnień wiklinowych koszy wypełnionych ziemią oraz wozów taborowych. To pozwoliło przetrwać 5 ataków tureckich i czterotygodniowy ostrzał z 50 armat. Turcy musieli przystąpić do rokowań pokojowych, bo zabrakło im… jedzenia. Polacy natomiast mieli zapasy żywności zgromadzone za Dniestrem. Gdyby Turcy przeszli Dniestr i przerwali wrogie dostawy, głód powaliłby nie ich, a armię Chodkiewicza.

Druga Bitwa Pod Chocimiem

Po upadku Kamieńca Podolskiego, bronionego przez Jerzego Wołodyjowskiego, Turcja na mocy traktatu w Buczaczu zagarnęła Podole. Dopiero po roku Rzeczpospolita mogła zebrać siły odwetowe. Dowodził nimi Jan Sobieski, późniejszy król. Przeprawił się on nie niepokojony przez Dniestr i zastał Turków pod Chocimiem w tych samych okopach, które budował pół wieku wcześniej Chodkiewicz. Proporcje sił były jednak równe: po 30 tys. wojska.

Sobieskiemu pomogła dobrze opracowana strategia. Nasz wódz wykorzystał… zimę, która zawitała nad Dniestr z początkiem listopada. Sobieski uszykował swoją armię do nocnego ataku, przez co nienawykli do chłodu Turcy musieli przez całą noc stać na wałach i marznąć. Z nadejściem świtu okazało się, że część z nich opuściła swoje pozycje.

Nastała siódma rano. Jeden walny atak piechoty pozwolił na przejęcie szańców, które natychmiast zrównano, by mogła wjechać konnica. Zaskoczenie było tak duże, że Turcy i ich sojusznicy rzucili się do panicznej ucieczki przez prymitywny most na Dniestrze. Most się zawalił, a tych, którym udało się przejść na północny brzeg rzeki, wyłapali Kozacy i Mołdawianie.

Chocim dziś

Twierdza w Chocimiu dziś nie różni się wiele od tej z czasów I Rzeczpospolitej. Zachowały się wysokie mury, wszystkie budynki na dziedzińcu, a także podziemne katakumby, w których magazynowano zapasy, a czasem i wojsko. Jego cztery wieże strażnicze w dalszym ciągu budzą szacunek.

Zwiedzając zamek, można zapoznać się też z dawną sztuką fortyfikacyjną. Największą ciekawostką jest tam fosa. Zamek leży wyżej, niż poziom Dniestru, więc fosę napełniano wodą z rzeczki okalającej twierdzę (dziś wyschniętej). By fosa wypełniała się, wybudowano śluzy, chronione zewnętrznym murem. Dzięki temu szturmowanie zamku znacznie utrudniono.

Zamek w Chocimiu ma też na swoim koncie niezbyt chwalebne karty dziejowe. W 1918 roku ziemie na południe od Dniestru zajęła Rumunia. W styczniu 1919 r. wybuchło tam antyrumuńskie powstanie, które zakończyło się rozstrzelaniem wielu jego uczestników właśnie na dziedzińcu zamkowym. Obecnie zamek leży w granicach Ukrainy, która wykorzystuje go jako element budowania tożsamości narodowej, przypominając o Kozakach i miejscowej ludności, biorących udział w wojnach polsko-tureckich, oraz w wielu innych działaniach zbrojnych przeciwko panowaniu Polaków, Rosjan, Turków, Rumunów i hitlerowców.

Do Chocimia niełatwo się dostać miejscową komunikacją. Jadąc z Polski trzeba przesiadać się we Lwowie i Czerniowcach. Dlatego najłatwiej zwiedzić chocimski zamek w ramach licznych wycieczek organizowanych przez polskie biura podróży. Noclegi wypadają wtedy w pobliskim Kamieńcu Podolskim. Wycieczki mają dodatkową zaletę, gdyż oprócz Kamieńca i Chocimia, można jeszcze zwiedzić jeszcze resztki Okopów Świętej Trójcy. Te trzy obiekty, wraz z nie zachowanymi do dziś fortami w Żwańcu i Bradze stanowiły kiedyś trzon systemu obronnego wschodnich rubieży Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Po drodze zagląda się także do Buczacza, ślicznego, ale zdewastowanego w sowieckich czasach miasta, w którym nieudolny król Michał Korybut Wiśniowiecki podpisał traktat oddający Podole Turkom.